To był jeden z pierwszych wyjazdów grupowych do Leśniczówki. Wiosennisko 1979 rok. Święta Wielkanocne dla nas był na pewno zapamiętany na długi, długi czas. Dla mnie tamto wiosennisko będę pamiętać do końca życia. Z dwóch powodów. Fantastyczna atmosfera pierwszych takich Świąt Wielkanocnych, świetni kompani do zabawy ( i kompanki ) , głęboki las, piękna pogoda i dzicz kompletna. Ale jest i drugi powód : niezwykły chyba już nie do powtórzenia Śmigus Dyngus na wiadra, konewki, bańki na mleko a w końcu pobliski potok.
Zaczęło się oczywiście niewinnie. Ktoś, gdzieś, kogoś, kropla wody no i poooooszło !!!!
Zaczęło się oczywiście niewinnie. Ktoś, gdzieś, kogoś, kropla wody no i poooooszło !!!!
Na wiadra zaczęła Jola. Uciekam oczywiście ja....
Trzeba było zebrać siły i uderzyć z podwójną siłą
Studnia koło Leśniczówki miała niezwykłe branie...
A jak już się nabrało " naboi " następowały krótkie negocjacje ( uciekaj albo poczujesz aż do majtek )
... po czym następowała szybka i intensywna pogoń ....
... i obiecane sruuuuuuuuuuuu ....
Czasami przeciwnik się " odgryzał "
Jola w pewnym momencie uciekła na pobliskie ostrewki....
A kiedy następowało zmęczenie materiału chodziło się z wiadrem i pilnowano się bo przeciwnik mógł zaatakować znienacka
Dyngus po godzinie zakończył samokąpiołko z wiadra wody z potoka....
Czas leci i chociaż tradycja jeszcze nie zamarła to jednak te byłe Dyngusy to dopiero były Dyngusy.
Marek Lasyk 04.04.2015 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz