czwartek, 26 lutego 2015

Czorsztyn....

... czyli historia jednej z najdłużej trwających inwestycji hydrologicznych w Polsce.
Pierwsze plany były już w 1905 roku. Później w XX leciu międzywojennym plany te były bardziej konkretne. Jednym z konsultantów ówczesnych planów budowy zapór w Czorsztynie i na Sole był Gabriel Narutowicz. Wielka powódź na Podhalu w 1934 roku przyspieszyła decyzję. Zalanych zostało 20 tys. gospodarstw. " Woda wyżej " to powieść o tamtych czasach Jalu Kurka, zapomnianego pisarza Beskidów. Niestety wybuch II Wojny Światowej zniweczył plany. Powrócono do nich w latach pięćdziesiątych.  Dyskusje, tarcia, koncepcje, projekty,  przedłużały rozpoczęcie budowy przez całą epokę Gomółki.
 Pamiętam że w latach 60 - tych byłem z ojcem w Czorsztynie. I już wtedy była mowa o wysiedleniach, o tym gdzie będzie dno zbiornika. Wtedy rozpoczeto poważne przygotowania do budowy.
Na chwilę sprawę zatrzymały sprawy polityczne i przejecie władzy przez Gierka. Ale zaraz po tym rozpoczęły się przygotowania Wysiedlano ludzi, zbudowano nową wieś Maniowy nad przyszłym zbiornikiem.
Budowę rozpoczęto w 1975 roku. Trwała 27 lat. Zmieniano w miedzy czasie koncepcje z betonowej tamy na ziemną. Po 1981 roku nasiliły się protesty ekologów. Szczególnie w latach 90  aktywność ekologów była bardzo duża. Sprawę ucięła dopiero powódź 1997 roku kiedy to przyszły zbiornik zamiast dwóch lat  zapełnił się w kilka dni ratując obszaru Podhala przed zalaniem. Pamiętam doskonale scenę z kardynałem Macharskim który poświęcał zaporę a obok niego ogromna fontanna wody spuszczana ze zbiornika.

Moje dwie klatki są z pierwszego okresu budowy z 1978 roku. Byłem wtedy w Jaworkach z jakąś wycieczką i miedzy innymi zwiedzaliśmy zamki w Czorsztynie i Niedzicy. To wtedy ze wzniesienia zrobiłem budowę zapory...

 

Z drugiej strony, ze wzniesienia na którym znajduje się zamek w Czorsztynie wyglądało to tak.... W tle zamek w Niedzicy


 Klatki wskazują mi że w tym objeździe byłem też na przełęczy Snozka w paśmie łączącą Gorce z Pieninami pomiędzy Wdżarem (767 m), a wzniesieniem 694. Niestety nie mam stamtąd żadnych klat wykonanych na budowę w Czorsztynie Dlaczego ? Nie pamiętam. zająłem się pomnikiem który tam postawiono. Pomnikiem niezwykłym zwanym przez miejscowych organami. Władysław Hasior,  bo on był autorem zaprojektował go tak aby wiatry wiejące na przełęczy " grały " na elementach pomnika. Tak też jest. Pomnik miał niejakiego pecha i zarazem szczescie. Pecha bo był poświęcony tzw. " utrwalaczom władzy ludowej " co po 81 roku a w szczególnosci po 89 spowodowło jego destrukcje i popadanie w ruinę. Szczęście bo wygrało jednak zdroworozsadkowe podejście do sprawy. Ostatecznie pomnik który jest projektem jednego z najwiekszych powojennych artystów wart był remontu. I tak się stało. 



Tutaj widać trochę teren budowy zapory



Elektrownia Czorsztyn-Niedzica-Sromowce Wyżne to zespół dwóch elektrowni wodnych  Pierwsza z nich to elektrownia szczytowo pompowa w Niedzicy , druga to elektrownia przepływowa w Sromowcach Wyżnich. Działa już kilkanaście lat. I ochrania całe rozległe tereny w dolinie Dunajca. 

Marek Lasyk

wtorek, 24 lutego 2015

Kazek....

... czyli żydowska dzielnica Krakowa. Powstała w XIV wieku. Aż do XIX była oddzielnym miastem. Od Krakowa dzieliła ją odnoga Wisły. Dzisiaj tamtędy biegnie Ul. Dietla a jedyną pozostałością po tamtych czasach to wiadukt kolejowy który był przerzucony nad rzeką.
Przez wiele wieków Kazimierz był miejscem współistnienia i przenikania się kultury żydowskiej i chrześcijańskiej. W zasadzie od poczatku istnienia do wybuchu II Wojny Światowej Kazimierz a raczej jego północno-wschodnią część stanowiła historyczna dzielnica  żydowska.
Wszystko zmieniła II Wojna Światowa a później komuna.  Żydowskie kamienice zostały zamieszkane przez powiedzmy rożnych ludzi a potem komuna tych ludzi przenosiła do innych dzielnic. Bo Kazimierz za głębokiej komuny to prawie było państwo w państwie. Tam rządził " Kazimierz ".  W tle rozgrywał się dramat kamienic , synagog, kirkutów. Nikt nie dbał, nikt się nie opiekował, nikt nic nie robił aby nie rozsypały się domy. W latach 60 i 70 trwał eksodus mieszkańców z Kazimierza na osiedla podkrakowskie. W ten sposób komuna pozbywała się jak to wtedy nazywano " element " a dzielnica powoli wymierała.
Kiedy robiłem poniższe zdjęcia  była druga połowa lat 70 tych. W oczy rzucała się pustka i naprawdę dramatyczny stan Kazimierza....

Trudno w to uwierzyć ale to naprawdę jest Plac Nowy. Bez tłumu , bez samochodów , bez ludzi....


Stara Synagoga ....



Tutaj nie jestem pewien gdzie to robiłem niestety...wydaje mi się że to ulica Wąska... 


Ulica Świętego Wawrzyńca w kierunku Starowiślnej...


.. i w Kierunku Kazimierza...



Ulica Starowiślna za komuny zwana Bohaterów Stalingradu.. Kompletnie bez samochodów


Ulica Beera Meiselsa...w kierunku ul. Augustiańskiej...


... i w druga stronę w kierunku Krakowskiej...


To chyba ul. Świętego Wawrzyńca w kierunku Placu Wolnica


To ulica Świętej Katarzyny w kierunku Krakowskiej...


Rzut oka na Wisłę z Kazimierza...


To niezwykłe zdjęcie z Kazimierzem, Kościołem Bożego Ciała i Krzemionkami w tle zrobiłem  na dachu wielkiej znanej kamienicy wtedy zwanej Bitwy pod Lenino 5 a znanej pod nazwa Zyblikiewicza 5. Pracowałem wtedy jako technik budowlany w Przedsiębiorstwie renowacji zabytków i doglądałem pracę dekarzy na dachu.  


 Na zakończenie tej wędrówki Dzisiejszy Plac Niepodległości w Podgórzu w tle  Most Marszałka Józefa Piłsudskiego którym dostajemy się na Kazimierz.



Dziś już dzielnica Kazimierz nie do poznania. Setki pubów, kawiarń, restauracji, niezwykle dużo ludzi słowem modne miejsce w Krakowie. Działają synagogi, jest znany na świecie Festiwal Kultury Żydowskiej. Tylko dawnych mieszkańców brak... 

Wpis dedykuje moim przyjaciołom Grześkowi który tam mieszka od zawsze i Markowi który mieszkał tam zawsze ale wyemigrował. I tylko tęsknota pozostała...

Marek Lasyk

Forum...

... czyli historia o powstawaniu i upadku w jednym pokoleniu. Dla mnie to historia bezsensownej inwestycji w miejscu w którym od poczatku nie powinno jej być. Hotel Forum wybudowany przy ujściu Wilgi na przeciw Skałki powstawał 10 lat ! 10 lat budowano z przeproszeniem klocek jak upadająca propaganda sukcesu Gierka !!! Bo niewielu pamięta że  budowę rozpoczeto w 1978 roku . Projektantem tego wątpliwego dzieła architektonicznego był Janusz Ingarden.
Od samego początku był ogromny problem z tą inwestycja. Nie trafiła w odpowiednio czas od samego poczatku. Przygotowania trwały wiele lat. Na samym poczatku lat 70 tych zburzono stadion Garbarni. Nikt wtedy nie podnosił kwestii zabytku, miejsca podmokłego czy architektury przestrzeni. Był Gierek, propaganda sukcesu się rodziła, wszelkie głosy na "nie" w jakiejkolwiek sprawie umierały w zarodku i były słyszalne w niewielkim gronie.
Zanim pomysł przeszedł w fazę działania, jak to się dzieje u nas w Polsce, wszystko musiało przejść długą drogę od pomysłu, poprzez biurokrację do  realizacji. Potrzeba było na to blisko dekadę W 1978 roku rozpoczeto budowę Hotelu Forum . I wtedy wkroczyła do tego moja niepamięć analogowa. Łażąc pewnie po Krakowie za jakimś ładnym widokiem, z drugiej strony Wisły z wysokości bulwarów zrobiłem ta klatkę. To jedyna klatka. Pewnie widząc budowę stwierdziłem że warto zrobić zdjęcie. Ale pewnie to był moment. Bo drugiej już nie zrobiłem Dzisiaj jak zobaczyłem to zdjęcie jestem z siebie i swojej intuicji bardzo dumny....

Na zdjęciu widać jaką techniką budowano hotel. Części składano jak klocki. W taki sam sposób proponuję go rozłożyć... 


Drugie zdjęcie z okresu budowy Forum zrobiłem z Zakola Wisły. Widać Most Grunwaldzki  i stojące koło budynku dźwigi. Widać że budynek nie jest złożony do końca. Brakuje tego ostatniego fragmentu.

   
Ostatnia  klatka z budowy Forum wypłynęła mi ze skanera kiedy na tapecie miałem 1979 rok.Pół roku później po pierwszych zdjęciach jakie zrobiłem, jeszcze widać dwa dźwigi. Ale budynek jest już  kompletny. Zdjęcie wykonałem z wysokości ulicy Zamojskiego w Podgórzu nad dachami tej dzielnicy...



Budowa Forum trwała ponad 10 lat. Razem z przygotowaniem działki, infrastruktury i projektowania trwało to dwie dekady !!!! Jeden budynek !  W miedzy czasie zdechło się polityce Gomółki, przeżyliśmy propagandę sukcesu Gierka, stan wojenny i upadek komunizmu. Ja przeżyłem dzieciństwo, młodość, ożeniłem się a w 1989 roku kiedy to szkaradziejstwo otwierano miałem dwójkę synów którzy szli już do szkoły.
Krócej niż budowa trwał żywot tego hotelu. Od poczatku był za wielki, bezsensownie skonstruowany, zbudowany miedzy innymi z rakotwórczego azbestu którego użyto do izolacji.  W 2002 roku 9 listopada zakończył działalność jako Sofitel. Nie wiem czy te kilkanaście lat działalności w jakikolwiek sposób zrekapitulowało koszty tego przedsięwzięcia.
Od wielu lat straszy. Straszy swoim wyglądem, straszy swoim przeznaczeniem jako największy w Polsce bilbord. Końca tego straszydła nie widać. Widać za to gołym okiem że właściciel ciągnie niezłe zyski z tego ze musimy na to patrzeć. Słup reklamowy przynosi zapewne większe zyski niż wątpliwy hotel.

Ja w każdym razie gotowy jestem cały czas do zrobienia ostatnich klat w jego życiu.  Klat z rozkładania tego budynku. 

Marek Lasyk

piątek, 20 lutego 2015

Wyprawy rowerowe....

... były a jakże. I znalazły swoje odzwierciedlenie w mojej niepamięci analogowej. Co prawda pamięć mocno zatarta bo ostały się tylko te klatki które prezentuje , dość słabe techniczne i nie oddające wysiłku tylko raczej uczestników ale ku pamięci analogowej trzeba pokazać.

Z rowerem jestem za pan brat od niepamiętnych czasów. Nie umiał bym określić kiedy ale na pewno jak raz wsiadłem to do dzisiaj nie zsiadłem.  Ale pierwszy swój rower kupiłem dopiero w 1975 roku kiedy to człowiek przywiózł kasę ze swojego pierwszego obozu zarobkowego OHP. To był piękny uwaga ! TARPAN czerwony jak lamborghini z kołami 26 cala oczywiscie bez przerzutki za to z kontrą. Byłem z niego bardzo dumny.
Nie minął rok kiedy kumpel z technikum z którym się najbliżej trzymaliśmy Zdziś rzucił hasło : Jedziemy na OHP do Gdyni z powrotem wywracamy do Krakowa na rowerach. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy.

Pierwszy problem to nadanie roweru na kolej. Oczywiście można to było po Bożemu czyli pójść nadać i zapłacić. Ale my kasy nie mieliśmy więc rozkręciliśmy rowery i zapakowaliśmy w papier. Co by sie kolejarz nie czepiał Przecież za walizkę nie płaciliśmy. 

Tu mną tym zdjęciu widać ten pakunek z rowerem.  Robił za walizkę. Na zdjęciu jakby kto nie rozpoznał ja. Z długimi piórami !!!!!  


Na wyprawę wyjechaliśmy po zakończeniu OHP. Jakoś na poczatku sierpnia. Plany były obszerne łącznie z Mazurami ale już po godzinie postanowiliśmy : Najkrótszą drogą do domu... To zdjęcie zrobione zostało na wałach wiślanych w  Malborku (chyba )


Tak wyglądał popas na jedzenie . A żywiliśmy się chlebem, dżemem i tym co ludzie dali ( mieliśmy też konserwy ) Był 1976 rok. Właśnie przed chwila Gierek wprowadził kartki na cukier. My nie mieliśmy kartek... 



To zdjęcie z Częstochowy z wejścia do wiadomego Klasztoru. Jak widać wyraźnie jazda na rowerze wpływała zdecydowanie na linie ma. No może w powiązaniu z dżemem...


Te zdjęcia a właściwie nasze miny mówią wszystko za siebie. I odpowiadają na pytania dlaczego tak nam się spieszyło do domu. Byliśmy sobą lekko zmęczeni już...  



Do Krakowa przyjechaliśmy po czterech i pół dniach. Ponad 500 kilometrów. Najdłuższy etap zrobiony to 180 kilosów za jedne dzień.  Mama jak mnie zobaczyła to nie poznała. Tyłek miałem siny od siedzenia ale byłem szczęśliwy. Dałem radę. 

Nie minęły dwa lata kiedy trasę powtórzyliśmy. Tym razem w drugą stronę. Z Krakowa do Gdańska. Jechaliśmy na tych samych rowerach Ja na Traperze Zdzich na Huraganie. Ale mięliśmy jeszcze jedna osobę. Staszkę którą poznaliśmy na egzaminach na studia.Ona mozoliła się na....składaku !!!  Na wyprawę zdecydowała się natychmiast. Byliśmy właśnie po zlanych egzaminach na studia ( ja na UJ , Zdzichu  Polibudę, Staszka zdała). Wiec dla odstresowania a jakże blisko 600 kilosów do Gdyni proszę bardzo. A jakże..
Tym razem wlekliśmy ze sobą dwa namioty. jeden na garaż dla rowerów , drugi na garaż dla nas. Na zdjęciu pierwszym garaż nasz...


Staszka przy śniadaniu. Podstawa konserwa...


No a tak garażowaliśmy z rowerami w namiotach...


Spaliśmy najczęściej u chłopa na ogrodzie. Nigdy nam nie odmawiali. Oczywiście pól namiotowych jak na lekarstwo wiec trzeba było sobie radzić ...


Najciekawsze że kontakt ze Staszką urwał się nam dość szybko. W zasadzie do dzisiaj się nie widzieliśmy Nawet nie wiem czy ma te zdjęcia...


Bieżąca naprawa rowerów odbywała się przy drodze. Na szczęście w żadnej z tych wypraw rowerowych nie było problemów ze sprzętem. 


To najczęstszy powód postoju jedzenie. Na zdjęcia nie było czasu.


Nie wiem co myślałem patrząc w tym momencie w obiektyw. Chyba " odwal się daj zjeść " 


To jedyne zdjęcia z tych dwóch wypraw. Strasznie byliśmy spięci na wynik wiec nie było czasu na robienie zdjęć. Dzisiaj żałuję. Ale takie to były czasy.  Traper mój zakończył żywot dwa lata później kiedy go górale skradły z leśniczówki w Toporzysku. I pewnie sczezł był w jakiejś stodole góralskiej. Złodzieja nie złapaliśmy. Szkoda mi tego roweru.

Marek Lasyk 

wtorek, 17 lutego 2015

SKOZK, Podwórka i inne

Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa powstał w 1978 roku. Miał ratować katastrofalny stan zabytków naszego miasta. Na czele stanął Henryk Jabłoński ówczesny Przewodniczący Rady Państwa ( było coś takiego, taki ersatz prezydent państwa, mówiło się wtedy Głowa Państwa ) Od 1985 r. SKOZK jest dysponentem środków Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa (NFRZK). Od 1990 r. działa pod ustawowym patronatem urzędu Prezydenta RP. Na dzisiaj fundusz wynosi około 40 mln złotych. Są w dyspozycji Komitetu jako specjalny fundusz prezydencki. Od wielu miesięcy trwa w mediach dyskusja na temat tego czy Kraków powinien mieć te pieniądze i czy przypadkiem nie powinien podzielić się z innymi miastami które borykają się z problemami swoich zabytków. Podnosi się fakt iż Kraków jest w uprzywilejowanej pozycji. Bo " ustawowo mu się należy "...  Uważam tą dyskusję za bardzo niemądrą i przysparzająca tylko niepotrzebnych frustracji. Raz że naprawdę kwota 40 mln złotych to kwota na utrzymywanie zabytków w Krakowie jest niewielką kwotą . Dwa - jest obwarowana tyloma obostrzeniami że podnoszona kwestia jakoby nie zawsze te pieniądze szły w dobrym kierunku jest nieprawdziwa. W ogóle Ci którzy  podnoszą dzisiaj kwestie konieczności działania SKOZK jako instytucję niepotrzebną Krakowowi chyba nie do końca wiedzą co mówią. Absolutnie popieram prof. Franciszka Ziejkę ( choć wydaje mi się że w walce o te pieniądze jakby był osamotniony ) w staraniach i walce o utrzymanie dotacji. A na wsparcie przedstawiam zdjęcia które wykonałem w 1977 roku. Czyli na rok przed powstaniem SKOZK.

Jesienią 1977 ogłoszono konkurs " Ocalić od Zapomnienia " ( który później przez wiele lat utrzymywano, dzisiaj już zupełnie zapomniany ). Dla mnie młodego chłopaka który właśnie połknął bakcyla fotografii było to coś na co, dzisiaj byśmy powiedzieli - czekałem. Postanowiłem sfotografować podwórka krakowskie. Ale nie fronty piękne i odmalowane. Chodziłem po Śródmieściu, Kazimierzu przez kilka dni.Stwierdziłem ze Kraków to ruina. Z frontu piękny, a tak naprawdę od środka się wali.  Było to dla mnie wtedy i dzisiaj też jak oglądam zdjęcia wychodzące ze skanera, doświadczenie niezwykłe. Wtedy, bo zobaczyłem ze 50 metrów od Rynku Głównego jest po prostu koszmarna ruina. Kamienica za kamienicą. Wtedy remontowano ledwo ledwo fasady kamienic, reszta popadała w kompletna destrukcję.  Dzisiaj kiedy oglądam te zdjęcia i znam stan kamienic które wtedy fotografowałem wiem że te pieniądze które latami płynęły na odnowę zabytków były dobrze wydawane.

Przypatrzcie się dobrze na te zdjęcia. Może poznacie miejsca w których teraz pracujecie, macie biura albo mieszkania. Wtedy wyglądało to tak...

Ul. Grodzka...





W tle remontowany wtedy szczyt Wieży Mariackiej... 


Ul. Stolarska...




W tle Kościół Dominikanów...


Ul. Grodzka...







Kazimierz. Kamienica przy ul. Agnieszki/Dietla..


Kazimierz....











Niestety w swojej młodej arogancji i niewiedzy dokumentalisty nie byłem świadom zapisywania adresów tych kamienic. Dlatego też pamiętam tylko bardzo niewiele z nich. Na pewno jest tam kilka zdjęć z oficyny kamienic Grodzka 18, 20. Na pewno kamienica przy Agnieszki / Dietla. reszta nie do końca pamiętam. Może ktoś pozna te miejsca.
Fotografowałem głównie oficyny i jakby to powiedzieć zaplecze kamienic. To był mój błąd Bo gdybym miał na zdjęcia również front kamienic byłby komplet. No ale wtedy nie miałem takiego doświadczenia w dokumentowaniu zachodzących zmian jak dzisiaj Wtedy działał tylko instynkt...

Dzisiaj te miejsca wyglądają zupełnie inaczej. Większość oficyn zrujnowanych znikło. Większość kamienic przeszła gruntowne renowacje. Niestety nie wszystkie. te które są wyremontowane korzystały z dotacji i pomocy SKOZK. Dlatego ta dzisiejsza dyskusja mnie tak denerwuje. 

Na wystawie pokonkursowej pierwszej edycji " Ocalić od Zapomnienia " trafiły trzy moje zdjęcia. Ogromny dyplom mam do dzisiaj.

Marek Lasyk.