To zdjęcie które jako jedno z pierwszych weszło mi do
komputera w ramach mojego projektu „ 100 tys. klat….” czyli skanowania moich
analogowych archiwów fotograficznych przypomniało mi o moich bardzo młodzieńczych latach
spędzonych w Zespole Szkół Budowlanych nr 1 przy ul. Złotej Kielni.
Praktyka budowlana. Prokocim Nowy 1975.10.14
To był za PRL – u ogromny kombinat uczniowski
; szkoła zawodowa, technikum budowlane, liceum konserwatorskie, szkoły dla
pracujących i Pedagogiczna Szkoła Techniczna czyli taka efemeryda dla
kształcenia przyszłych nauczycieli zawodu budowlańca. Ja właśnie w tej szkole
po dwóch latach zawodówki kształciłem się dalej. Klasa Nasza składała się głównie chłopaków
ale 12 dziewczyn też było. Po roku tzw. Szkolnych Warsztatów Budowlanych czyli
nauce stawiania murów na mokrym piasku jako zaprawa, kręcenia gwintów w rurach itp. w drugim roku rzucono nas na „ praktyki
budowlane „ bo tak to się nazywało, czyli na prawdziwą budowę. A tą budową było
osiedle Prokocim , wielkie 10 piętrowe budynki stawiane naprzeciw Polsko –
Amerykańskiego Instytutu Pediatrycznego w Prokocimiu – tak to się wtedy
nazywało – dzisiaj Dziecięcy Szpital Uniwersytecki.
1975.10.14 Widok na Amerykański Instytut Pediatrii
Z tamtego okresu pamiętam dwa tygodnie laby i dwa tygodnie
ciężkiej pracy. Najpierw dwa tygodnie laby i chyba z tego okresu jest to zdjęcie.
Pętaliśmy się po budowie a właściwie głównie „pakamerach „ czyli kontenerów
socjalnych dla budowlańców nudząc się okrutnie.
1975.10.14 " Nasza Klasa " przed " pakamerami " na budowie Osiedla Prokocim Nowy
Kierownik budowy bał się nas wrzucić
do cięższych prac bo przecież nic nie umieliśmy wiec zatrudnił nas do bielenia
piwnic. W każdym bloku były piwnice dla
mieszkańców i trzeba było je pomalować. Oczywiście nie farba tylko pobielone
wapnem. Stad nasze ferszalungi ( ubranie robocze ) wyglądały jak na
obrazie „ Malarczyk „ Jacka Malczewskiego. Piwnic nie było dużo do malowania wiec
nudziliśmy się okrutnie wypełniając czas miedzy innymi właśnie fotografii. Ja
zdjęcia robiłem już od lat wiec któregoś dnia przyniosłem swego ukochanego ,
przywiezionego przez ojca Zenita E ( półautomatyczny aparat rwący każdy film
przy 34 klatce ) i zrobiliśmy sobie sesje zdjęciową.
Po około dwóch tygodniach
kierownik budowy zorientował się że cos tam potrafimy i nakazał nam budować
ścianki w piwnicach nowych budynków. I już wtedy nasze ferszalungi nie
wyglądały jak u „ Malarczyka „ A po tych
praktykach niejaki „ majster Bieda „ czyli nasz nauczyciel zawodu stwierdził że
już potrafimy dużo więc czas na Obóz OHP i prawdziwa przygodę budowlaną. Ale to
już inne zdjęcia….
Na Nowy Prokocim powróciliśmy już jako pełną gębą budowlańcy po dwóch latach W 1977 roku tym razem w maju i czerwcu jako przyszli technicy budowlani przez dwa tygodnie ....leżeliśmy bykiem na dachu 10 piętrowca. Kierownik budowy nie wiedział co z tym " studentami " porabiać. Najlepiej jakbyśmy się nie pokazywali na oczy. Wiec całe dwa tygodnie przychodziliśmy , przebieraliśmy się i .... szliśmy na dach. Pogoda piękna wiec było równie pięknie...
1977.05 - 06 Nowy Prokocim
Zwróćcie uwagę na dymy znad kombinatu Huty miedzy budynkami oraz na elewacje budynków mieszkalnych bez otynkow2ania i ocieplenia. tak za komuny oddawano bloki na osiedlach mieszkaniowych.
Mieliśmy przepiękne widoki z dachu tego budynku . zarówno na Kraków jak i przede wszystkim na Nową Hutę...i na Łęg . Wtedy z jednym kominem i jedna chłodnią...
Wykonywaliśmy przeróżne prace. Od sprzątania do drobnych prac budowlanych. Były i przerwy na śniadanie. jak wyglądały ? zachowały się zdjęcia...
Na powyższych zdjęciach można się doktoryzować co też takiego jedliśmy. Ano bułka, kefir albo mleko i nieodzowny serek topiony.
Jednak dach był na tych praktykach najważniejszy. tak to wyglądało...
Mięliśmy również czas na " sesje foto " Tutaj Zosia z Piotrkiem prezentują nasz sprzęt budowlany.
To była nasza ostatnia " praktyka budowlana.. Rok później w 1978 zdawaliśmy maturę po której rozjechaliśmy się po całej Polsce. Nie mamy ze sobą kontaktu choć niewielka część z nas mieszka w krk...
Marek Lasyk
Genialne. Cosik czuję, że i ja pogrzebię w Zenicie.
OdpowiedzUsuń